wtorek, 12 lipca 2016

Adam czas wyboru drogi

Krok w przód. Dwa kroki wstecz. Dlaczego Bóg nie prowadzi mnie prostą drogą do celu? Gdy wydaje mi się, że już wypłynąłem na szerokie, czyste wody, to natychmiast okazuje się że się bardzo myliłem, ale to bardzo się myliłem.


-Nie jesteś jeszcze gotowy...-stwierdziła polonistka tuż przed maturą.
Zabolało, ale przyjąłem to spokojnie. Spotkaliśmy się rok później, chyba ku jej ogromnemu zaskoczeniu.
Zdałem już egzaminy bez przeszkód. I wtedy dopiero się zacząłem zadawać sobie pytanie "co dalej"?
Po długim namyśle postanowiłem spróbować swoich sił na studiach. Pamiętam że przed samym wyborem kierunku dużo rozmawiałem z Panem Bogiem i to był moment kiedy po długim czasie na nowo rozpocząłem prowadzić dialog z Bogiem. Ja sam pochodzę z religijnej rodziny gdzie Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, ale po tym jak rozpocząłem prace , poznałem nowych kolegów którzy byli z całkiem innego środowiska i innymi wartościami się kierowali gdzie wieczna zabawa była w ich życiu , to postanowiłem wtopić się w tłum i dopasować się do otoczenia, także zapominałem stopniowo o Panu Bogu aż i w końcu przestałem chodzić do kościoła. Znaczy wierzyłem ale nie praktykowałem taką obrałem taktykę.
Do tego to jeszcze wrócę tylko odrobinę później.
Sam wybór mojej drogi życiowej był związany z tym co jako dziecko mając 6 lat odczuwałem w swoim sercu -słyszałem Głos Boga pójdź za mną.
Więc kiedy zdałem Maturę ,rzuciłem swoją pracę zmieniłem środowisko ludzi w którym się obracałem i ruszyłem na przód, nie zważając na trudności które spotykałem. Zły duch wtedy dawał szczególnie o sobie znać na różne sposoby.
W tym czasie do mojej Parafii przybył nowy wikariusz ks Wojtek który bardzo mi w tym czasie pomógł pewne rzeczy uporządkować i zrozumieć to wszystko co się dzieje. Kiedy już się zdecydowałem na pójście za głosem serca musiałem pójść do ks Proboszcza i prosić o wystawienie odpowiednich dokumentów i wtedy mogłem jechać i spotkać się z Rektorem oraz przedstawić Mu dokumenty i prosić o przyjęcie.
Sam pobyt w wyższym seminarium duchownym wspominam sobie jako czas nie zwykłej Łaski Pana Boga który dał mi możliwość poznania samego siebie odrobinę , pozwolił abym spojrzał w głąb swego serca.
Sama nauka przychodziła mi z ogromną trudnością dużo nowych zagadnień z którymi ja nie potrafiłem sobie poradzić, co sprawiło że zawaliłem sesje egzaminacyjną co skutkowało po naradzie Księży Profesorów usunięcie mnie z szeregów alumnów.
Pamiętam że ten fakt to spadł na mnie jak grom z jasnego nieba tak jak by ktoś wylał na Ciebie wiadro lodowatej wody. Szok i nie dowierzanie i pytanie co to teraz będzie, co powiem Rodzinie, jak mam to powiedzieć Księdzu proboszczowi i w końcu co będą mówić ludzie. Jak opuszczałem Mury mojej Alma Mater to był to okres Wielkiego postu czas Rekolekcji , pozwolono dotrwać mi do końca czasu tych rekolekcji następnie musiałem opuścić to miejsce z którym było mi się trudno rozstać, bo przecież miałem być księdzem a zostałem z niczym.
Przyjechał ksiądz proboszcz po mnie pomógł mi zabrać moje rzeczy i przejść przez to wszystko. Pamiętam że On jako jedyny nie zadawał żadnych pytań tylko milczał. A potem da mi dobrą radę. Nie przejmuj się tym co inni będą gadać. Bo będą gadać. Ale taka jest natura człowieka. To po kilku dniach się skończy.No i się miał racje. Ludzie najpierw gadali. Ale po kilku dniach się skończyło, a ja musiałem coś zrobić ze swoim życiem. Tylko co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz