sobota, 23 lipca 2016

Adam historia życiem pisana

Myślisz sobie ucieknę, tylko przed czym?
przed sobą, przed odpowiedzialnością, czy może przed życiem.
Musisz zaakceptować swoje życie takim jakim jest, gdyż inaczej utoniesz w swoim własnym szambie.


I kolejny raz wróciłem do rodzinnego domu, z ogromnym bagażem doświadczenia, z bagażem długów które sobie sam narobiłem. 
Rodzice raz tylko się spytali co się stało?
-Dlaczego Adaś musiałeś zrezygnować z prowadzenia swojego biznesu?
na co odpowiedziałem.
-Nie byłem w stanie utrzymać siebie pracownika generalnie jedno wielkie gówno mi wyszło.
Mijały dni i tygodnie, postanowiłem że wyjadę za granice do pracy aby móc spłacić długi i spokojnie wrócić do polski. 
Kupiłem bilet w jedną stronę do Liverpool. Przyleciałem z kolegą który sam nie mógł w Polsce znaleźć pracy. 
Pomyślałem co mi zależy, pomogę koledze który potrzebuje pomocy. Chociaż sam potrzebowałem pomocy.
Moja św pamięci babcia mawiała.
-Pamiętaj wnusiu że liczy się drugi człowiek, jeżeli ktoś potrzebuje pomocy to mu udziel jej nie myśląc o swoich kłopotach.
Trudna to zasada ale jaka piękna.
Wylądowaliśmy w ostatnich dniach października w Liverpool, pogoda jak na późną jesień cudowna słońce błękit nieba sama radość.
Dla mnie był to znak od Boga że wszystko się ułoży. 
Mój umiłowany Przyjaciel mawia Adaś przyjacielu pamiętaj że u Pana Boga wszystko ma swój czas.
Kolejna trudna myśl życiowa do przyjęcia w tym moim dziwnie pokręconym życiu. 
Pierwszą noc spędziliśmy na lotnisku a to dlatego że pojechaliśmy w ciemno, nie mając mieszkania i pracy. Znaczy się miałem namiar na jedną agencje ale to mogłem się dopiero skontaktować jak będę miał jakiś adres w Liverpool lub okolicy. 
Pan Bóg cudownie działał w tamtym czasie. Następnego dnia znalazło się mieszkanie za kilka dni miałem prace więc wszystko super. 
Tylko że...
Mieszkanie wynajęliśmy od polaka który dorobił się na polakach takich jak ja. W domu tym mieszkało już kilka osób. Nam wynajął salon dał dwa materace i sobie radźcie. Skasował siedemdziesiąt funtów za depozyt i tych pieniędzy nigdy nie zobaczyłem już na oczy oraz za dwa tygodnie z góry. Dom nie ogrzewany zagrzybiony krótko mówiąc smród brud i mogiła. Prace rozpocząłem 11 listopada w dzień niepodległości Polski. Piękna data w polskiej historii ale miejsce pracy straszne na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się ok. Tylko z czasem widzisz że to obóz pracy XXI wieku i tutaj nie przesadzam. Także jest praca jest nowe mieszkanie, mam wszystko co potrzeba do życia. W nowym mieszkaniu przeprowadziłem się tam ze znajomymi z tego starego domu. 
Opis mieszkania jest interesujący. 
Stary szeregowiec styl wiktoriański w samym mieszkaniu dziury w ścianach prze które wlatywało zimne powietrze, a do tego instalacja elektryczna wadliwa co jakiś czas nie było prądu do tego później wprowadził się lokator na czterech łapach wielkie bydle z czerwonymi oczyma, tak wielkiego i strasznego szczura to jeszcze nie widziałem.
Jak wracałem z pracy to się bałem że go spotkam, z ogonem mierząc miał ok jednego metra. Na szczęście szybko zdechł od trucizny. 
A i dom mieścił się na przeciw bardzo starego cmentarza. Widok cudowny zwłaszcza rano osoby które tam uprawiały Jogging i z nagrobków zrobiły sobie stepa. Pierwsze święta Bożego Narodzenia bez rodziców rodzeństwa sam w obcym kraju na szczęście zrobiliśmy sobie skromna wigilie. 
Był Opłatek sianko barszcz i jakaś ryba i sztuczna choinka.

Mijały dni tygodnie miesiące powoli się wtapiałem w tłum zacząłem wychodzić na prostą miałem fajnych znajomych, minęły święta Wielka Nocy i...


Nie trać czujności bo się możesz przejechać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz