Pozwolę
sobie zacząć od słów piosenki Marka Grechuty
„Pewien
znany ktoś, kto miał dom i sad,
Zgubił nagle sens i w złe kręgi wpadł,
Choć majątek prysł, on nie stoczył się,
Wytłumaczyć umiał sobie wtedy, wtedy właśnie, że... „
Zgubił nagle sens i w złe kręgi wpadł,
Choć majątek prysł, on nie stoczył się,
Wytłumaczyć umiał sobie wtedy, wtedy właśnie, że... „
Ruszając
na Camino do grobu świętego Jakuba, nie wiedziałem czego się
spodziewać, wiedziałem jedno że pragnę takiej przygody, oderwania
się od codzienności od zwykłego poukładanego życia które ma
swoje prawa i swój reżim.
Camino
również posiada swój reżim bo on jest potrzebny. Moje serce
pragnęło się wyrwać z tego normalnego życia, Camino uczy
spojrzeć na świat na ludzi na różne sytuacje z innej perspektywy,
tam uczysz się bycia wolnym i zarazem niezależnym od tego
wszystkiego co pozostawiasz. Camino to godzenie się na cały
wachlarz niespodzianek, dopiero tam zaczynasz odkrywać siebie jaki
jesteś, oczywiście cały czas mówię o sobie. Moim problem są
relacje między ludzkie, był taki czas że bałem się kontaktu z
drugim człowiekiem, to było takie zdziczenie z mojej strony po
prostu się odcinałem od ludzi. Miałem swoje grono znajomych a oni
mi wystarczali. Nie potrafiłem się otworzyć i nie chciałem też
się prowadzić. Mój Przyjaciel który to z Jego Żoną widzieli to,
martwili się tym stanem i szukali też odpowiedzi dlaczego tak jest,
oczywiście to wszystko później się przekładało na nasze relacje
gdzie potrafiłem być nie uprzejmy względem ich samych za co
Przepraszam. Długo nie rozmumiałem dlaczego inni ode mnie uciekają.
Odpowiedz była jedna zmienić musiałem swój stosunek do ludzi ale
przede wszystkim siebie, otworzyć się na innych.
Dopiero
moja jak dokąd największa przygoda to zmieniła, wróciłem z
Camino mocniejszy, silniejszy i odważniejszy na nowe wyzwania.
Wybór
wyprawy na Camino wiązał się z rezygnacją z pracy, z
pozostawieniem całego swojego dotychczasowego życia i ruszeniem
przed siebie. Nie będę ukrywał że to co jest teraz, to do czego
zmierzam nie jest czymś łatwym gdyż muszę po prostu zaufać Jemu.
Życie
mam tylko jedno a moja dusza moje serce pragnie czegoś więcej,
pragnie wyzwania i jest gotowe się go podjąć.
Przeglądając
zdjęcia obrabiając je to przypominam sobie miejsca i sytuacje,
ludzi których tam spotkałem z którymi też utrzymuję się
kontakt, miejsca gdzie nocowałem, jest to bez cenne.
Dla
mnie Pan Bóg, Eucharystia jest najważniejsza, dopiero Liverpool i
Ks Mariusz oraz mój umiłowany Przyjaciel i Brat otworzyli mi oczy.
Nigdy
nie jest za późno aby zacząć naprawdę żyć i nie bać się
wyjść poza swoją zone komfortu. A tam dopiero na nowo się
otwierać na drugiego człowieka.
Sam
zgubiłem sens swojego życia i sam nie wiedziałem co dalej i jak
powinienem żyć aby przy kresu mojego życia powiedzieć Amen, ale
teraz już wiem, żyć na maxa razem z Bogiem i Jemu zaufać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz