Są podróże namacalne są miejsca
które po ludzku odkrywamy, każdy z nas tak samo i ja mam marzena.
Uwielbiam odkrywać poznawać nowe miejsca. A dziś sobie zdałem
sprawe że codziennie odbywam podróż w nieznane.
Pisząc tego bloga jestem świadom po
pierwsze brak systematyczności i spójności. A po drugie nie
bardzo miałem co pisać. Sam blog miałem takie pragnienie aby był
poświęcony moim podróżom po tym pięknym świecie, miał i ma być
czymś co odkrywam w czasie podróży.
Kilkanaście tygodni temu wróciłem do
polski na stałe, w tej chwili korzystając z dobroci mojego
umiłowanego Przyjaciela i Jego wyrozumiełeś Żony przebywam w
Liverpool, wizyta ta ma na celu po zamykanie wszelkich spraw i drzwi
powrotu do tej samej rzeki. Mam aż za dużo wolnego czasu w tym
momencie, a to nie jest zbyt dobre dla mojego ducha. Blog ten będę
nadal poświęcony mojej podróży tylko w innym wymiarze.
Zdałem
sobie sprawe z tego że całe moje życie to jest jedna wielka
wędrówka i odkrywanie, tutaj jestem tylko gościem, pielgrzymem,
wierzę w to że nadejdzie taki czas że i moja dusza dojdzie do celu
swej wielkiej podróży i odkrywania sensu swego istnienia.
Na początku mojej wędrówki co muszę
zrobić to odnaleść pokój ducha uspokojenie swego ciała swych
emocji które są w stanie erupcji wulkanu i trzęsienia ziemi. Wiele
razy słyszałem że najlepszym sposobem to modlitwa to medytcja, co
wydaje się nudne, modlitwa nie zawsze wg nas samych
nie przynosi skutku lub otrzymujemy coś zupełnie innego niż
prosiliśmy.
A dobry Bóg i nasz Niebieski Ojciec wie co mi jest
potrzebne, przecież Bóg zawsze nas słucha tylko ja w swym
zagłuszanym życiu mediami, nudą nie słyszę Tego kto i co do mnie
mówi. Mój najmilszy Przyjaciel mi ze swej miłości i troski mi o
tym mówi,przypomina takie uwagi bolą, bolą tylko z jednego powodu bo są one
jak najbardziej trafne pokazujące mój stan i to że duchowo się z
taczam na dno.
Według mnie nic złego się nie dzieje sam siebie
oszukuje. Gdyby nie mój drogi Brat to już dawno bym pewnie zgnił a
On po mimo tego że tak często kłuje po prostu KOCHA tak jak Ojciec
kocha swe umiłowane dziecko, pragnąc tylko dobra i szczęscia.
Na sam początek medytujuje dziennie po
15 min, ucząc się nieruchomej postawy, zamykając oczy i totalnie
wylączając umysł. Przy czym powtarzając jedno słowo
MA-RA-NA-THA, te słowo dziś sobie znalazłem w artykule i pomocne
wskazówki, mnie osobiście ciężko się medytuje gdyż jest to
nudne, ale od jakiegoś czasu próbuje tego rodzaju modlitwy artykuł
ten http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/medytacja-chrzescijanska/art,7,probujesz-medytowac-najpierw-uspokojenie-ciala.html bardzo mi mam nadzieje pomoże.
Praca na sobą to nic innego jak wolontariat.